March 28, 2024, Thursday, 87

XXw

Z Lidzbark.org

Chronologia
  • 1906 - otwarcie linii kolejowej do Bisztynka/Sątop
  • 1908 - otwarcie linii kolejowej do Ornety
  • 1916 - otwarcie linii kolejowej do Bartoszyc
  • 28.08.1914 - Pożar starego młynu (pojerzany o podpalenie rosjanin roztrzelany nad Symsarną "Totenbruch")
  • 30.08.-03.09.1914 - Wojska rosyjskie zajmują Lidzbark
  • 11.1914 - Wojska rosyjskie ponownie zajmują Lidzbark
  • 1914-1919 - Przy Lidzbarku istnieje obóz jeniecki i powstaje cmentarz zwany rumuńskim
  • 27.05.1937 - Napaść nazistów na lidzbarską młodzież podczas procesji Bożego Ciała i protest katolików (Wojna Różańcowa)
  • 19.06.1929 - Pogrzeb mistrza świata lotnictwa szybowcowego Ferdynanda Schulza na lidzbarskim cmentarzu leśnym
  • 31.1.1945 - Armia Radziecka zajmuje Lidzbark
  • * 02.02.1945 - Sowieci rozstrzelali w refektarzu klasztora Sióstr Katarzynek Siostry: M. Gebharda Schröter i M. Sabinella Angrick

Wspomnienia stycznia 1945[edytuj]

W mieszkaniu pani Liedtke zakwaterowano dwie rodziny, które uciekając przed armią radziecką nie mogły udać się dalej na zachód ponieważ drogi w kierunku Ornety były przepełnione. Część uciekających wracała, bo wiedziała, że ich ucieczka nie ma sensu. W nocy z 30 na 31 stycznia nikt nie opuszczał mieszkania: lidzbarski rynek za zwyczaj pełen życia był ciemny i pusty. W środku nocy nastąpiły dwie potężne eksplozje, tak że aż tynk się ze ścian sypał: to radziecka artyleria strzela bez celu i opamiętania trafiając jednocześnie w "Centralhotel" - największy skład alkoholu w mieście.

Następnego dnia o 5.30 w centrum miasta pojawili się pierwsi żołnierze. Chodzili po domach krzycząc: "Uhri, Uhri, Ring, Ring!" ("Zegarki, zegarki, pierścionki, pierścionki!") Trzech z nich dotarło do piwnicy, w której tę noc spędziła pani Liedtke z mieszkańcami domu. Twarze mongolskie wywołały już od pierwszego momentu strach u bezbronnych kobiet. (Najważniejsze o radzieckich żołnierzach już wtedy wiedziano - że mają tylko trzy cele: zwycięstwo, rabunek i gwałt.) Pracująca w tym domu dziewczyna z Ukrainy - Vera - wstawiła się za mieszkańcami domu. Powiedziała szczerze, że czuła się u nich dobrze i są to dobrzy ludzie. Wiedziała, że za najmniejszą skargę grozi im okrutne męczeństwo. Za to świadectwo podarowano im nie tylko życie: Rosjanie pili, śpiewali i tańczyli z ich rodziną, podczas gdy inni mieszkańcy przez dwa następne dni ukrywali kobiety, dziewczęta i resztki jedzenia przed wrogiem - płacąc za to nieraz życiem... W poszukiwaniu ukrytych bogactw Rosjanie niszczyli wszystkie możliwe przedmioty: rozrywali nawet pierzyny i wyrywali deski z podłóg.

Rodzina Liedtke postanowiła opuścić swój dom w centrum miasta i udać się do żłobka Sióstr Katarzynek. Zanim tam dotarli napotkali grupę sowietów. Ci kazali stanąć im twarzą do ściany, po czym odbezpieczali karabiny. Kobiety sięgały wzajemnie po ręce, żegnając się po cichu z najbliższymi i własnym życiem. Po paru sekundach żołnierze opuszczali broń i śmiali się z drżących ze strachu i zimna cywilów. Takie sytuacje można było napotkać na rogu każdej ulicy. Dotarłszy do owego żłobka żadna z kobiet nie miała szans uniknięcia przemocy wobec takiej liczby "wyzwolicieli". Siostry zakonne próbowały dodać otuchy odmawiając na głos różaniec. Pani Liedtke skryła się pod stołem, przy którym siedziały siostry. Dzięki temu jako jedna z niewielu nie zaznała krzywdy.

Kolejną noc jej rodzina spędziła we własnym mieszkaniu. Ukrainka była dla Rosjan nieocenionym dobrem: znała oba języki i Lidzbark. Zabierano ją zatem na wyprawy rabunkowe, gdzie musiała tłumaczyć żądania żołnierzy. 4. lutego wróciła bardzo zasmucona do mieszkania państwa Liedtke. Pytana o powód wyznała: "Rosyjski żołnierz zły, chce podpalić dziś wieczór całe miasto."

Tego samego wieczoru siedząc w ciemnościach (elektrownia była już zniszczona) rodzina pani Gisela ujrzała za oknem jasny płomień. Hotel Perk znajdujący się w pobliżu stanął nagle w płomieniach. Parę godzin później miasto płonęło już w różnych miejscach. Stare budynki przy ulicy Neustadt (najstarsza cześć ówczesnego Lidzbarka) spłonęły najszybciej. Eksplozje pojemników z benzyną i spirytusem w drogeriach i aptekach całą noc przerywały odgłosy palących się i zapadających domów oraz krzyków cierpiących pogorzelców. "Tego strasznego i okropnego wspomnienia, jakie pozostawiło we mnie to płonące miasto, nigdy nie zapomnę."

wg. Gisela Liedtke: Die letzten Tage in Heilsberg w Heimatbrief für den Kreis Heilsberg Nr. 1/1992



<<< XIX w. | XX w. | XXI w. >>>